sobota, 17 września 2011

Liga Europy. Jeśli Wisła awansuje, to tylko z Odense.

Jedynie sześciu zespołom (na 96) udało się wyjść z grupy LE po tym, jak w pierwszej kolejce zanotowały porażkę u siebie. W każdym przypadku promocję uzyskiwały razem ze swoim pogromcą. sport.pl

Dwa lata temu w tej samej sytuacji co mistrzowie Polski znalazły się Club Brugge, Fenerbahce Stambuł oraz Panathinaikos Ateny. Belgów upokorzył Szachtar Donieck, który wygrał aż 4:1, Turcy ulegli Twente Enschede 1:2, a piłkarze ze stolicy Grecji zostali pokonani przez Galatasaray w identycznych rozmiarach, jak w czwartek krakowianie. Również 1:3 przegrali rok później piłkarze Anderlechtu Bruksela z Zenitem Sankt Petersburg. Wówczas...
porażki na własnych obiektach odnotowały też Sevilla FC oraz Lille OSC (Hiszpanów pokonał Paris Saint-Germain 1:0, a graczy z północy Francji Sporting Lizbona 2:1). Za każdym razem, do kolejnej fazy prócz pokonanego przechodził też zwycięzca inauguracyjnego meczu. Za mistrzami Polski nie przemawia również inna statystyka. Do tej pory ledwie cztery drużyny (na 24), które awansowały z drugiego miejsca w grupie, miały na koncie mniej niż dziewięć oczek. Krakowianie, nawet jeśli wygrają oba spotkania u siebie, będą więc prawdopodobnie potrzebowali przynajmniej jednego wyjazdowego zwycięstwa. - Awans jest w zasięgu, ale podopieczni Roberta Maaskanta nie mogą sobie pozwolić na stratę choćby punktu przy Reymonta - mówił niedawno Mirosław Szymkowiak.